Page images
PDF
EPUB

V.

Gustaw Pfleger Morawski 1).

Nie Rudolf Mayer, który mało pisał i młodo umarł, ale Gustaw Pfleger Morawski (1833-1875) pierwszy zasadził oderwane i mgliste dotąd bajronistyczne tęsknoty na mocnym gruncie, schodząc w szeregu powieści społecznych, z wyżyny marzeń do szarej czeskiej rzeczywistości.

-

Pisarz ten zapadł w 18 roku życia na ciężką chorobę piersiową, która go odtąd ustawicznie nurtowała i przedwcześnie do grobu zaprowadziła, ale najcięższe były pierwsze lata niemocy: Pfleger lada chwilę oczekiwał śmierci, musiał przerwać nauki gimnazyalne, pożegnać się z ulubionem marzeniem zostania aktorem, do tego dołączył się zawód w miłości, to wszystko pogrążyło go w melancholia, ale rozpaczliwą melancholią słabości, nie zaś mocy, bo w wyniszczonym chorobą organizmie poety nie mogła urodzić się Byronowska żądza borykania się ze światem. To usposobienie jego odbiło się najpierw na upodobaniach literackich, potem na pismach. Z poetów niemieckich ulubieńcami jego byli Schiller, potem Rückert, Novalis, Hölty szczególnie, ale, gdy się nauczył po francuzku i przeczytał Lamartine'a, ten mu najwięcej przypadł do smaku, medytacye jego próbował tłumaczyć na język czeski. Dopiero w 1852 roku pierwszy raz czytał Machę, a świadczy to, jak poeta ten był wówczas jeszcze mało znany w Czechach; ale melancholia. wiejąca z Maja i z Cyganów, odrazu przemówiła Pflegerowi do serca. Poznawszy Machę, zapragnął poznać Byrona, zrazu z przekładów, potem sam się wziął do pracy nad angielszczyzną. Manfred, Ka in, Niebo i Ziemia najjwięcej go, jak się przyznaje, pociągały; gdy jednak przeczytał w 1854 roku Werthera, Byron poszedł na drugi plan, cierpienia Göthe'owskiego bohatera, odbierającego sobie życie z miłości, wydały mu się obrazem jego własnych cierpień. W tym też czasie zapoznał się z literaturą polską i, pod urokiem Maryi Malczeskiego, począł pisać romantyczny poemat Ostatni rycerz, którego jednak nie wydał nigdy, rękopis zaś zaginął. W literackiem życiu Pragi Pfleger udziału nie brał, żył w osamotnieniu, gdy zaś wyszła Lada Niola, wycieczki Fricza przeciwko romantyzmowi, a wynoszenie ironii Heinego, ubodły go boleśnie. Zamało patryotyczny dla starego pokolenia, zamało rewolucyjny i za tkliwy dla młodych, Pfleger nie mógł mieć powodze

1) Autobiografią jego wydał i uzupełnił F. A. Hora, w Pilznie w 1880 roku.

nia. W roku 1857 wydał on swoje wiersze ulotne, przejęte nawskróś tym beznadziejnym chorym smutkiem, który dźwięczał niegdyś w poezyi Machy; a przeszły one niepostrzeżone, tylko jedno z pism morawskich umieściło ostrą i zjadliwą ich recenzya.

n

sie

Przez czas jakiś poeta czuł się zniechęcony i złamany tem niepowodzeniem, lecz też dzięki jemu przekonał się, że przeszła już epoka sentymentalizmu, i że, chcąc działać na ludzi, inną trzeba pójść drogą, a mianowicie zwrócić się do życia rzeczywistego. W tym czasie pracował Pfleger nad językiem i literaturą rosyjską, czytał Puszkina i Lermontowa: Pewnego wieczoru pisze on w pamiętniku swoim działem znowu nad Onieginem i myśl jedna, jak błyskawica, przeszła mi przez głowę, zatrzymałem ją na chwil kilka w sobie, i zdecydowałem się nareszcie. Rzeczywistość, ale idealna rzeczywistość, opisywać rzeczy i ludzi, uczucia i myśli takiemi, jakiemi są, ale w jakiejś szlachetniejszej szacie, oto było nagłe życzenie moje, a zarazem postanowienie". Tegoż jeszcze wieczoru napisał poeta pierwsze dwie strofy Pana Vyšinskiego.

[ocr errors]

-

Don Juan, Oniegin i Pan Tadeusz, pod bardzo widocznym wpływem tych trzech arcydzieł powstał Vyšinski. Ale nad utworem swoim pracował poeta lat parę pierwsza pieśń nosi datę 1857 roku, ostatnia, dwunasta, 1859; w różnym zapewne bywał nastroju w przeciągu tego czasu, stosownie do tego zmieniał lub poprawiał plan poematu, a wahania te i zmiany widoczne są w układzie poszczególnych pieśni. W pierwszych pięciu przeważa wpływ Don Juana i Oniegina, szczególnie Oniegina: ten sam ton żartobliwy z rzewnopoetyczuemi przerwami od czasu do czasu, te same częste dygresye w dziedziny, nie mające nic wspólnego z głównym przedmiotem, wreszcie, porzucając w tym wypadku Byrona, a idąc za Puszkinem, autor utożsamia siebie z głównym bohaterem, Vyšinskim, wprowadza drugiego o poetycznym nastroju i obydwóm każe kochać się w jednej osobie. Od pieśni szóstej począwszy, Don Juan i Oniegin zaczynają ustępować przed Panem Tadeuszem: jak Mickiewicz, stara się autor dać pełny obraz życia społeczeństwa czeskiego na wsi; zanika pierwiastek ironii, a wzmaga się spokój epiczny, idący równolegle z sympatycznem usposobieniem autora względem sfer i osób, które przedstawia. Wreszcie w ostatnich dwóch pieśniach poeta, zamiast utożsamiać siebie z Vyšinskim, staje się surowym jego sędzią. W tym względzie odstępuje od Puszkina; a potem, na przekor wszystkim trzem pierwowzorom swoim, szczególnie zaś Mickiewiczowi, w tragiczny sposób rozwiązuje intryge powieści.

W pierwszej pieśni poeta daje nam obszerną, ale powierzchowną charakterystykę bohatera, Włodzimierza Vyšińskiego. Pochodzi on z klas średnich społeczeństwa, ale zamożność, uroda i wykształcenie dają mu dostęp wszędzie; z usposobienia jest on marzycielem i poetą, skutkiem tego, niesystematyczny i nieporządny zawsze, w naukach głównie, studyował filozofią, ale rzucił ją z pogardą, widząc, jak wszystkie systemy napróżno usiłowały zbijać się wzajemnie; podobnie wzgardził prawem; słynął jako dobry ekonomista, chociaż nie zbudował, o ile wiemy mówi poeta żadnej fabryki, ale ponieważ w naszym wieku praktycznym jest rzeczą konieczną znać się na kredycie, na kursach papierów i wogóle na skarbowości, Włodzimierz był mocny w tem wszystkiem. Poeta zapoznaje nas z nim w chwili, gdy przybył do Pragi, chciwy wrażeń i uciech życia; od losu nie doznał dotąd krzywdy żadnej, świat mu się śmieje, wesół wewnątrz, rozsiewa Włodzimierz wesele naokoło siebie, dla ludzi usposobiony najżyczliwiej; jednem słowem swobodny, wesoły i dobry, jak. Don Juan, bez bicia na efekt, bez blagi i bez sceptycyzmu Oniegina. Ale ponieważ poeta w nim się kocha, więc kładzie na nim, jak Puszkin na Onieginie, piętno jakiejś wyższości, której Byron nie nadawał wcale Don Juanowi.

Treść do pierwszych pieśni poematu wzięta z noweli Fricza M arya, umieszczonej w Lada Nioli: jeden nieszczęśliwie zakochany znajduje ulgę w przyjaźni z drugim, równie w tym samym względzie nieszczęśliwym, a obaj przez czas pewien nie domyślają się, że są zakochani w tej samej osobie. Włodzimierz spotyka na balu niezmiernie piękną Marynę, odrazu staje się ofiarą jej wdzięków, dowiaduje się od niej, że jest ona na wyjezdnem do Włoch, chciałby jej towarzyszyć, ale niepodobna; Maryna zamężna; wszakże, jako cznakę swej dla Włodzimierza sympatyi, Maryna ofiaruje mu różę. Pomimo tego bohater w rozpaczy; szuka pociechy w książkach, potem w sztuce, w któremś Muzeum wpada w zachwyt przed obrazem Jarosława Czernickiego, pisze o nim gorący artykuł, skutkiem tego poznaje i zaprzyjaźnia się z malarzem. Stosunek pomiędzy nimi taki sam, jak u Puszkina pomiędzy Onieginem a Lenskim: Włodzimierz bowiem jest żywy i namiętny, Jarosław zaś łagodny, cichy, rozmarzony, ale, wówczas, gdy sympatye poety rosyjskiego są po stronie Oniegina, względem zaś Lenskiego okazuje on tylko ironią, Pfleger, na odwrót, im dalej, tem bardziej przechyla się na stronę Czernickiego, aż w końcu stanowczo wywyższa jego ciche, a pogodne i idące w parze ze szlachetną równowagą ducha, marzycielstwo nad nieokiełznaną burzliwością Włodzimierza.

Z opowiadań wzajemnych dowiadują się, iż są zakochani w tej samej Marynie, ale Jarosław znał ją dawniej jeszcze, we Włoszech:

[ocr errors]

Włodzimierz z trudnością powstrzymuje odtąd swą niechęć ku przyjacielowi, lecz Jarosław kocha go, jak wprzódy. Jako skuteczne lekarstwo radzi mu wyjazd na wieś; Włodzimierz radę przyjmuje, lecz tu następuje długa dygresya: bohater nasz objada się, po objedzeniu się sen zawsze ciężki, a w tym śnie jego autor daje nam satyryczny obraz walk literackich w Czechach; z wyjątkiem Palackiego i Szafarzyka, którzy, jak słońca dwa, panuja nad ogółem umysłów, dostaje się wszystkim, i starym i młodym, młodym gorzej, mianowicie wydawcom Maja, najgorzej zaś Sabinie, którego gryzmoleniom" poświęca poeta parę wzgardliwych uwag, i Rudolfowi Mayerowi: „ten to szczególnie grymasi i wrzeszczy, i o Wieczności" najokropniej wieszczy". Dygresye podobne były u Byrona na porządku dziennym, ale o ileż szczęśliwsze! Poeta, albo opisawszy jakąś wzniosłą chwilę z życia swego bohatera, zaczynał nagle wyplatać niedorzeczności, lecz w swojem własnem imieniu, albo na odwrót, wypowiedziawszy od siebie coś porywająco pięknego, przechodził równie niespodzianie do głupich wybryków Don Juana, albo wreszcie, trzymając się osoby bohatera, przeskakiwał od jednej jego miłości do drugiej, wykazując tem samem nicość wszelkich uczuć miłośnych, ale to wszystko robił Byron na tyle umiejętnie, że Don Juan nie budził nigdy wstrętu, wreszcie poeta sam siebie dobitnie od niego odróżniał. Tymczasem tu, objedzony Włodzimierz jest wstrętny, a ma być przecie bohaterem! autor chciał błysnąć dowcipem, a zamiast tego stał się ciężki i płaski. Zapytujemy, dla czego lepiej nie kazał Vyšinskiemu się upić; wszak z dwojga złego, chyba to drugie mniejby raziło uczucia estetyczne. Po krótkim pobycie na wsi Włodzimierz jedzie w dalszą podróż, znowu za radą Jarosława. Poeta z wielkiem, a dziecinnem przejęciem się opisuje chwilę wyjazdu jego: rządcy raczy on podać rękę, klepie gospodynię, protekcyjnie kiwa głową służbie, poczem zręcznie do karety wskakuje. W drodze spotyka Jana Bażantowicza, który dla szyku przezwał się Jean Bagent: jest to niemożliwy blagier, zna on wszystkie nauki, wszędzie był, wszystkiego doświadczył; zdawałoby się, że autor starał się pod postacią jego przedstawić w karykaturze któregoś z żyjących wówczas literatów. Korzystając z podróży Włodzimierza, daje nam Pfleger opis tych okolic czeskich, przez które przejeżdżał, ale opis nieudatny, właściwie mówiąc, sucha nomenklaturę z silącemi się gdzie niegdzie na dowcip uwagami.

"

Taka jest treść pierwszych pięciu pieśni; od szóstej począwszy ton opowiadania staje się, jak już wiemy, poważniejszy; poeta usiłuje dać idealny obraz życia wiejskiego w Czechach. Włodzimierz wrócił już z podróży, osiadł znowu na wsi i zaprzyjaźnił z sąsiedzkim domem pp. Orłowskich. Orłowski sam to człowiek uczciwy i rozumny, dobry go

spodarz i dobry patryota. Ona znowu przypomina Telimenę, bo z pretensyami wielkoświatowemi, skutkiem tego gardząca czeską mową i obyczajami, a lgnaca do niemiecczyzny. Poeta z humorem opisuje wynikające ztąd starcia małżeńskie: gdy córeczka ich Lida pierwszy raz wymówiła słowo mama, ojciec dowodzi, że wymówiła je po czesku, t. j. z akcentem na pierwszej syllabie, matka -- że po niemiecku, to jest mamá. Ale Lida jest już panna dorosłą, ma uosabiać ideał czeskiej dziewczyny: skromna, potulna, kochająca, naiwna, ale, skutkiem romansowego usposobienia, przypomina raczej Tatjanę z Oniegina, niż Zosię z Pana Tadeusza. To też pomiędzy nią a Włodzimierzem następuje zaraz po poznaniu gwałtowna miłość, potem przypadkowe spotkanie w ogrodzie, gorące wyznania, przeplatane równie gorącemi uściskami. A tłem do szczęścia zakochanych wesołe otoczenie w domu Orłowskich: goście, uczty, dożynki. Opisowi dożynek poświęca autor jednę całą pieśń, druga znowu uczcie, ale, nie posiadając ani humoru, ani plastycznego talentu Mickiewicza, którego naśladować usiłuje, daje znowu tylko sucha nomenklaturę osób, potraw, tańców. Małą chmurką na promiennym widnokręgu jest Jarosław; ten, jak zawsze, nie w porę zakochiwa się w Lidzie; ale, szlachetny i zrezygnowany, pragnie cieszyć się ze szczęścia jej i przyjaciela swego, w cichości tylko łzy roni. Na zimę jadą wszyscy do Pragi. Tu poeta dość dowcipnie wydrwiwa damy praskie, któreby kochały mowę czeską, gdyby, niestety, nie była tak okropnie czeską. Tymczasem Lida wyjeżdża do chorej ciotki, a Włodzimierz niespodzianie spotyka na ulicy Maryne; od pierwszego wejrzenia opanowywa go zapomniana miłość. Pomimo zaklęć szlachetnego Jarosława, śpieszy on do niej z wizytą; ton rozmowy odrazu pomiędzy nimi nienaturalnie poufały, jeśli uwzględnimy, że Włodzimierz zaledwo znał Marynę, gdyż raz tylko w życiu spotkał ją na balu. Teraz dowiaduje się, że Maryna nie była i nie jest zamężną, a udawała, że nią jest dla żartu tylko; rozmowa kończy się wyznaniem miłośnem.

Odtąd traci poeta cała sympatya swoje dla Włodzimierza: pod wpływem miłości dla Lidy, Vyšinski spoważniał był, zidealniał, przejął się miłością ojczyzny, marzył o czynnej pracy nad jej podniesieniem, teraz wszystko to poszło w kąt. Ze pod naciskiem nagłej a gwałtownej namiętności mogą na czas jakiś zaniknąć wszystkie inne uczucia, na to zgoda, ale dla czego urok Maryny wyparł z serca Włodzimierza wszystko, co w niem było szlachetne i wzniosłe, dla czego, utraciwszy miłość dla Lidy, bohater nasz utracił nawet wszelkie dla niej współczucie i me raczył odpowiadać na zrozpaczone listy, które mu biedna dziewczyna słała, to wszystko wytłomaczyć trudno, tem bardziej, że Maryna nie była niegodna głębszego uczucia, nie ciężyła na niej żadna

« PreviousContinue »